Diecezjalna Caritas akcję szczepień rozpoczęła w lipcu. – Myślę że przeciągnie się jeszcze na wrzesień. Nasi streetworkerzy pracują nad tym, aby zaszczepić jak największą grupę osób bezdomnych z terenu Radomia – mówi ks. Damian Drabikowski, zastępca dyrektora Caritas Diecezji Radomskiej. – Niestety, jest problem z osobami bezdomnymi będącymi nie w ośrodkach, ale koczującymi bądź nocującymi na działkach, w pustostanach. Te osoby często nie mają dowodów osobistych. Streetworkerzy pomagają im wyrobić dokument, udać się do urzędu. Zapewniają im czyste ubranie, żeby można było zrobić zdjęcie do dowodu. Akcja się tak wydłuża, ponieważ bezdomni mają problem z zachowaniem trzeźwości. Oni często wpadają w alkoholizm, chociażby z tego powodu, że nikt nie chce do nich wyciągnąć ręki. Wystarczy dać im pracę choćby w ogródku czy przy porządkowaniu placu wokół domu, a te osoby będą czuły się już potrzebne. Nie musimy im płacić. Wystarczy, że zapewnimy im gorący posiłek po skończonej pracy, że zostaną zauważone i docenione – dodaje ks. Drabikowski.
Tygodniowo udaje się zaszczepić trzy, cztery osoby. Już są zaszczepieni wszyscy podopieczni diecezjalnej Caritas, którzy przebywają zarówno w schronisku dla bezdomnych kobiet, jak i w noclegowniach dla bezdomnych kobiet i mężczyzn.
– Chcemy, żeby jak największa liczba naszych podopiecznych została zaszczepiona. W okresie jesienno-zimowym w pełni już będą otwarte nasza noclegownia przy ul. Zagłoby 3 i schronisko przy ul. Słowackiego 188 prowadzone przez MOPS. Certyfikat pozwoli im korzystać z tych placówek – mówi ks. Drabikowski.
Pod opieką streetworkerów CDR jest ponad 100 bezdomnych. – Osoby bezdomne to nie tylko te, które przebywają na działkach czy pustostanach, ale także te, które są w schroniskach i w domach dla osób bezdomnych. One chcą wyjść z bezdomności. Podejmują pracę i różnego rodzaju działania. Mamy osoby, które pracują jako wolontariusze w naszej Caritas, pomagają w kuchni, w magazynie, czy wykonują takie podstawowe rzeczy jak koszenie trawników – wyjaśnia ks. Drabikowski.
Źródło: MARTA DEKA / Gość